kiedy babcia była mała opowiadanie

Matka Mai była narkomanką. Urodziła ją, gdy miała 16 lat. Porzuciła po tygodniu i zniknęła. Przez siedem lat dziewczynkę wychowywała babcia. To było normalne życie, obiad na stole, własny pokój, zabawki. – O mamę pytałam, ale rzadko. Ciężko tęsknić za kimś, kogo się nie zna – wyznała z dziecinną szczerością. Pierwszy ich zbiór ( Eventyr fortalte for Børn (Baśnie opowiedziane dla dzieci)) został wydany w Kopenhadze w roku 1835, a kolejne tomy ukazały się w latach 1836 i 1837. Zachęcony powodzeniem pierwszej serii, pisarz wydawał kolejne aż do roku 1872. Ilustratorami pierwszych (i wielu kolejnych, do dziś) wydań baśni Andersena byli 485 views, 7 likes, 13 loves, 2 comments, 2 shares, Facebook Watch Videos from Niepubliczne Przedszkole "Stokrotka": "Babcia i dziadek w poezji i Dlatego też dziękujemy wszystkim Babciom i Dziadkom za ich bezgraniczną miłość, dobroć, ciepło i jeszcze raz życzymy Im dużo, dużo zdrowia oraz długich lat życia. „Każda Babcia była małą dziewczynką, każdy Dziadek biegał kiedyś za piłką. Chodzili do szkoły, potem dorastali, mieli piękne marzenia, ciężko. Stan wojny. Stan wojny to opowiadanie otwierające cały tom Nowakowskiego. Jednak tytuł tomu to Raport o stanie wojennym, które autor niezwykle szybko zmienia na „stan wojny”. Zmiana przymiotnika „wojenny” na rzeczownik „wojny” nie jest tutaj przypadkowa. Związek frazeologiczny „stan wojny” brzmi znacznie poważniej nonton film avengers infinity war endgame 2. W tamtym miesiącu byłyśmy u Oli, wczoraj bawiłyśmy się u mnie w domu, a za dwa tygodnie ma nas zaprosić do swojego mieszkania Gabrysia. Ale teraz w naszej grupie nie jest już tak wesoło i nasze panie są bardzo zmartwione. Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, kiedy do naszej grupy przyszła nowa koleżanka. To było w poniedziałek. Obserwowaliśmy z panią Jolą przez okno ptaszki, które przyleciały do naszego karmnika i padający śnieg na dworze, gdy do sali weszła pani dyrektor i powiedziała: – Od dzisiaj będzie do waszej grupy chodziła nowa koleżanka. Ma na imię Ewka. Pani Jolu, proszę zaopiekować się nową dziewczynką. Kiedy pani dyrektor wyszła, pani Jola trzymając za rękę Ewkę, powiedziała: – Usiądźcie wszyscy w kole na dywanie. Przywitamy się z nową koleżanką. Wszyscy zebraliśmy się na dywanie i spoglądaliśmy na Ewkę z zaciekawieniem, ale ona stała wyprostowana i w ogóle na nas nie patrzyła. Kuba zaczął coś szeptać Dawidowi na ucho i chichotać, ale pani uśmiechnęła się i powiedziała zachęcająco: – Opowiedz nam, Ewuniu, coś o sobie. – Jestem Ewka Więckowska. Przyjechałam z Warszawy – zaczęła Ewka – mój tata jest senatorem, a mama lekarzem. Jestem bardzo inteligentna, umiem już czytać i za dwa miesiące będę miała siedem lat. Chodzę na prywatne lekcje francuskiego i zajęcia teatralne. W przyszłości będę aktorką albo malarką, bo babcia mówi, że maluję najpiękniej na świecie. Ewka zamilkła, patrząc wyczekująco na panią Jolę, z twarzy której zniknął serdeczny uśmiech. W sali było cicho jak makiem zasiał. Po chwili pani powiedziała: – Teraz my się przedstawimy nowej koleżance. Ja jestem pani Jola, a to jest... Każde z nas kolejno mówiło swoje imię. Później pani powiedziała, żebyśmy zaprosili Ewkę do wspólnej zabawy. I wtedy się zaczęło: – Ty masz okulary i nie możesz z nami się bawić – powiedziała Ewka do Joasi. – Dziewczynka z rudymi włosami absolutnie nie może sprzedawać w sklepie – skomentowała Ewka, kiedy miałyśmy zamiar się bawić w sklep i za ladą stanęła Ania. – Ale ty jesteś piegowaty! – krzyknęła do Maćka. – Ewelina jest gruba i nie może być modelką – powiedziała Ewka do nas, kiedy przygotowywałyśmy się do pokazu mody. Gdy chcieliśmy się bawić w teatrzyk, Ewka wykluczyła z zabawy Kamila, bo się jąkał, a Justynkę dlatego, że jej zdaniem była za niska. Powoli chęć zabawy z nową koleżanką malała i pomysły zaczęły się kończyć. Jakoś do tej pory nie przeszkadzały nam podczas zabawy okulary Joasi ani piegi Maćka. Dzisiaj po śniadaniu pani posadziła nas wszystkich w kole i smutno powiedziała: – Zauważyłyśmy z panią Basią, że w naszej grupie jest problem. Nikt nie chce się bawić z Ewunią. Jest waszą nową koleżanką i jest jej przykro. – No właśnie! – wtrąciła niegrzecznie Ewka. – Oni w ogóle nie chcą się ze mną bawić, proszę pani! – Bo ona powiedziała, że jestem piegowaty! – oznajmił Maciek. – A mnie zabroniła sprzedawać dlatego, że mam rude włosy! – dodała Ania. – Ja według niej jestem za gruba! – dodała Ewelinka. – A mnie zabroniła się bawić dlatego, że jestem za mała – powiedziała cichutko Justynka łamiącym sie głosem. – I dlatego nie chcemy się z nią bawić, proszę pani – podsumowała Gabrysia. – To nam jest przykro, że tak mówi o naszych koleżankach – dodała Ola. Pani Jola miała bardzo zatroskaną minę. Bliżej Przedszkola, nr. 7-8, 2013 Przejdź do zawartości #TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne#TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne#TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne Eliza Sarnacka-Mahoney – Agusia i opowiadanie mamy Eliza Sarnacka-Mahoney – Agusia i opowiadanie mamyPosłuchaj Przeczytaj – Mamo, czy to prawda, że jest wojna? – Agusia stanęła przed mamą z zadartą głową. – Gdzie jest ta wojna? Czy przyjdzie do nas? Boję się! Mama wzięła ją na ręce i mocno do siebie przytuliła. – Tak, Agusiu. To prawda. Ta wojna nie toczy się jednak w naszym kraju i na razie nie ma powodów myśleć, że przyjdzie i do nas. Jesteś bezpieczna. – Podkreśliła. – Każda wojna to jednak wielkie nieszczęście i zło. To normalne, że wszyscy czujemy wtedy strach, niepewność, złość. Ja też to czuję. Musimy zrobić wszystko, by jak najszybciej się zakończyła. – Kto to zrobi? – Pociągnęła noskiem Agusia. – Dorośli – odpowiedziała mama. – I daję ci słowo, że już to robią. Ci, którzy muszą walczą, a inni niosą pomoc potrzebującym, których wojna dotyka osobiście. To trudny czas dla wszystkich, dlatego ważne jest, by zadbać o to, aby nie zabrakło nam siły go przetrwać. – A jak ja mam o to zadbać? – Wykrzywiła usteczka Agusia. – Jestem jeszcze dzieckiem i nie wiem! – Pomogę ci – Mama pocałowała córeczkę w czoło i wzięła z rękę. Przeszły do salonu. Mama zdjęła z półki album ze zdjęciami i posadziła Agusię obok siebie na kanapie. – Powiem ci, co zrobiła moja mama, gdy znalazłam się w dokładnie takiej samej sytuacji, jak ty teraz. – Gdy byłaś mała też była wojna? – Zdumiała się Agusia. – Niestety – westchnęła mama. – A ja czułam wtedy taką samą bezsilność jak ty teraz i zadawałam dokładnie te same pytania. Mama przewróciła kartki i zatrzymała się na zdjęciu, które Agusia doskonale znała. Przedstawiało mamę, gdy była małą dziewczynką i w tekturowym kapelusiku z napisem „Sto Lat” zdmuchiwała świeczki ze swego urodzinowego tortu. – Dlaczego pokazujesz mi to zdjęcie skoro mówimy o wojnie? – Nie rozumiała Agusia. – Bo to zdjęcie twój dziadek zrobił mi dwa dni po tym, jak wybuchła tamta wojna – wyjaśniła mama. Agusia ściągnęła brwi. Wciąż nie bardzo wiedziała, o co mamie chodzi. Mama tymczasem położyła swoją głowę na główce córeczki i zaczęła opowiadać. – Tak jak teraz, tak i wtedy wszyscy byli bardzo zmartwieni. Dorośli w napięciu śledzili doniesienia w mediach, czytali gazety i rozmawiali ze sobą niemal wyłącznie o tym, co może nas w związku z tą wojną czekać. Twoja babcia dowiedziała się od sąsiadki, że jej syn, żołnierz, dostał wezwanie, by stawić się w swojej jednostce. Patrzyłam na to wszystko i byłam przekonana, że przyjęcie urodzinowe, na które czekałam z takim utęsknieniem i radością na pewno się nie odbędzie. Przez wojnę wszystko się przecież zmieniło, rozmyślałam. Czy będę dalej chodzić do przedszkola? Czy rodzice wciąż będą się ze mną bawić i czytać mi przed snem, czy to już jest nieważne i o tym zapomną? – I co, zapomnieli? – Zatroskała się Agusia. Mama zrobiła tajemniczą minę. – Nie zapomnieli! – Uspokoiła ją. – Ale wieczorem zamiast z książką twoja babcia przyszła do mojego pokoju z rodzinnym albumem ze zdjęciami. I zamiast bajki opowiedziała mi pewną historię ze swojego życia. A zakończyła ją słowami: – W najtrudniejszych sytuacjach musimy zachować największą odwagę. Musimy celebrować życie, ludzi, których kochamy, rzeczy i sprawy, choćby najmniejsze, które przynoszą nam radość. A przede wszystkim marzenia, bo to one zmieniają świat na lepszy. Dlatego twoje przyjęcie urodzinowe urządzimy dokładnie tak jak zaplanowaliśmy. Będziemy dalej normalnie cieszyć się życiem. To najlepszy sposób, by pokazać, że jesteśmy silni i nie damy się pokonać. Agusia pokiwała ze zrozumieniem głową. – A ta historia? Mówiłaś, że babcia opowiedziała ci jakąś historię? Czy też była związana ze zdjęciem? Mama ponownie zaszeleściła kartkami w albumie. Teraz zatrzymała się na czarno-białej fotografii przedstawiających babcię, gdy i ona była jeszcze dzieckiem. To zdjęcie Agusia też już wcześniej widziała i uważała za dość śmieszne. Zrobiono je na balu przebierańców, na którym babcia występowała jako kwiatowa wróżka. Ubrana była w iście królewską suknię pełną falbanek i koronek, niestety dość na nią przyciasną i przykrótką, a mina babci nie pozostawiała wątpliwości, że chyba i niezbyt niewygodną. Do tego skrzydła wykonane z papieru zwisały z pleców jak pelerynka i było raczej niemożliwe, by na nich dokądkolwiek polecieć, zaś czapeczka bardziej przypominała dorodny grzyb, niż kwiatowy kielich, za jaki miała uchodzić. – Pokazując mi to zdjęcie twoja babcia powiedziała, że zostało zrobione w czasie stanu wojennego. To taka sytuacja, gdy nikt do nikogo nie strzela i nikt z nikim otwarcie nie walczy, ale żołnierze pozostają w gotowości i nie jest wykluczone, że wojna może wybuchnąć. Życie codzienne ludzi jednak się zmienia. Wolno im przebywać na ulicach tylko w określonych porach, są trudności z zaopatrzeniem sklepów, nie można też swobodnie przemieszczać się po kraju. Miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce twoja babcia miała wystąpić w roli druhny na ślubie swej ukochanej cioci, młodszej siostry twojej prababci. W szafie już czekała śliczna, szyta specjalnie na tę okazję sukienka i pantofelki jak dla księżniczki z bajki. Ciocia mieszkała jednak daleko i nie udało się dostać pozwolenia na wyjazd do jej miejscowości. Z pięknych planów nie wyszło więc nic. W ciemne, zimowe noce twoja babcia często stawała w oknie i zastanawiała się, czy ten strach, smutek, niepewność już zostaną z nią na zawsze. Któregoś wieczoru poczuła, że ktoś staje obok i ogarnia ją czule ramieniem. – Moja prababcia? – Zgadła Agusia. – Twoja prababcia – potwierdziła mama. – Babcia usłyszała od niej te same słowa o potrzebie zachowania odwagi i wiary w przyszłość, które ja przekazałam tobie, a mnie przekazała ona. Oraz, by wątpiła, że jeszcze będzie miała okazję ubrać się w swój piękny, balowy strój. – To ten? – Agusia stuknęła palcem w fotografię. -Tak! Choć, jak widzisz, gdy okazja nadeszła, kreacja nie leżała już tak idealnie, bo babcia bardzo szybko wtedy rosła. Ale i tak nie chciała słyszeć o żadnej innej. – Ja też bym tak zrobiła, gdyby to była moja ukochana sukienka! Teraz wszystko rozumiem! – ucieszyła się Agusia. ale zaraz dopytała: – A czy jej mama, moja prababcia też opowiedziała jej jakąś historię? – Opowiedziała – mama westchnęła jakoś ciężej i pogładziła Agusię po głowie. – Ta historia była najsmutniejsza ze wszystkich, bo do prababci wojna przyszła naprawdę. Podeszła tak blisko, że niebezpiecznie było pozostawać w domu i prababcia wraz z rodziną musiała schronić się w lesie. Uciekając nie zabrali ze sobą prawie nic. Prababcia nie miała więc ani zabawek, ani książek, ani nawet zbyt wielu ubrań na zmianę. Miała tylko malutką siostrzyczkę, która bała się jeszcze bardziej niż ona, a którą musiała się opiekować, gdy pod osłoną zmroku jej rodzice wymykali się z powrotem do wsi, by nakarmić pozostawione tam zwierzęta i zdobyć pożywienie. Prababcia kołysała siostrzyczkę w ramionach i opowiadała jej bajki, ale na początku podobno nie były do dobre bajki. Prababcia czuła złość za tą wojnę na cały świat więc i przez jej opowieści przewijały sią wyłącznie podłe, czarne charaktery wyrządzające krzywdę innym. Od płaczu siostrzyczki zaczynała ją jednak boleć głowa, więc w końcu postanowiła opowiedzieć jej coś miłego. I o dziwo, podziałało. Mała w końcu przestała marudzić, a zaczęła jej słuchać. A i prababci od tych historii robiło się lżej na sercu. Od tej pory nie opowiadała więc już o tym, co jest, a wyłącznie o tym, co pragnęłaby, by było. O świecie, w którym zwycięża dobro. O ludziach, którzy się nie poddają. Oraz o cudownych przygodach, jakie przeżyją wspólnie z siostrą gdy tylko znów nastanie pokój. – I przeżyły? – Agusi z ciekawości aż płonęły policzki. – Na pewno. Obie doczekały przecież pięknego, sędziwego wieku. Wystarczająco, by spełnić cały worek marzeń. – Super! A z kolei mama mojej prababci? Moja praba…praba … babcia? – Rodzinna opowieść zaszła tak daleko, że Agusia zaczynała się już trochę gubić w nazwach przodków – Czy w trudnych czasach ona też opowiadała córeczce historię o sobie i pokazywała jej zdjęcia? Mama zmarszczyła czoło, jakby robiła w myślach jakieś obliczenia. – Na pewno, tylko nie wiem jak to było ze zdjęciami. Cofnęłyśmy się w naszej opowieści już przynajmniej o sto dwadzieścia lat! – Zdawało się, że to odkrycie zaskoczyło samą mamę. – W tamtych czasach fotografia nie była jeszcze zbyt rozpowszechniona i świat w ogóle bardzo różnił się od naszego. Na przykład ludzie dopiero zaczynali kręcić filmy i jeździć samochodami, a o samolotach mało kto słyszał. Wyobrażasz sobie? – Strasznie dawno! – Przytaknęła z przejęciem Agusia. – To nasza rodzina przetrwała aż tyle lat? – Aż tyle i żebyś nie miała wątpliwości. Będzie trwała dalej! – roześmiała się mama i wstała, by z powrotem odstawić album na półkę. – A ja tymczasem mam propozycję. Może upieczemy razem ciasto? A potem razem przekażemy pieniądze organizacji, która zajmuje się pomocą ludziom bezpośrednio dotkniętym wojną? Co ty na to? – Odwróciła się z powrotem do kanapy. Agusi już jednak tam nie było. Wyciągała z szuflady fartuszki dla siebie i mamy oraz przybory do pieczenia. – Mama, i koniecznie zrób mi zdjęcie! – Dobiegł z kuchni jej głos. Eliza Sarnacka-Mahoney Urodziła się i wychowała w Zambrowie. Obecnie mieszka w Kolorado w USA. Ukończyła studia anglistyczne na UW, była stypendystką University of Durham w północnej Anglii. Pracowała jak nauczycielka, redaktorka, korektorka i tłumaczka. Dziś jest przede wszystkim dziennikarką i pisarką, a także propagatorką dwujęzycznego wychowania. Największą miłością i inspiracją Jej życia są córki Natalia i Wiktoria oraz ich genialny tata. Dzięki nim wie że to, co niemożliwe jest jak najbardziej możliwe, trzeba tylko szczerze chcieć. Strona autorki: >>klik<< Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych. Dowiedz się więcej ? klik. Daj znać innym Liskom! Podobne wpisy Page load link Chrupiemy tu ciacha w wiadomym celu. ;) Funkcjonalne Funkcjonalne Zawsze aktywne The technical storage or access is strictly necessary for the legitimate purpose of enabling the use of a specific service explicitly requested by the subscriber or user, or for the sole purpose of carrying out the transmission of a communication over an electronic communications network. Preferencje Preferencje The technical storage or access is necessary for the legitimate purpose of storing preferences that are not requested by the subscriber or user. Statystyka Statystyka The technical storage or access that is used exclusively for statistical purposes. The technical storage or access that is used exclusively for anonymous statistical purposes. Without a subpoena, voluntary compliance on the part of your Internet Service Provider, or additional records from a third party, information stored or retrieved for this purpose alone cannot usually be used to identify you. Marketing Marketing The technical storage or access is required to create user profiles to send advertising, or to track the user on a website or across several websites for similar marketing purposes. Przejdź do góry Babciu, piszę do ciebie teraz, kiedy okno przed ciemnością, bo mam wreszcie święty spokój. Tatuś pojechał na dele… coś tam, a mamusia była przed chwilą, zaśpiewała połowę kołysanki, dała całusa w czoło, pogroziła paluchem w drzwiach, że mam w tej chwili spać, bo jutro raniutko trzeba wstać i sobie poszła. Wiesz babciu, z twoją córką, to tak zawsze jest. Czasami zapomina, że jutro niedziela i nie trzeba. A niech to, złamałam rysik co wystawał z ołówka i pisał do ciebie moją ciepłą ręką. Poczekaj chwilkę, zaraz naostrzę. Słyszałaś, jak ostrzyłaś? No nie. To ja ostrzyłam. Na pewno słyszałaś. Pamiętam, że mi kiedyś powiedziałaś, że dziadek, który jeszcze wtedy nie był twoim mężem, też na ciebie ostrzy ołówek, a ja pytałam co za ołówek, ale byłaś nieznośna i nie chciałaś wyjawić tajemnicy… no nie, a sio ty mucha głupia, usiadła na kartce i siedzi jak przylepiona. Podgląda chyba, co do ciebie piszę. E tam, niech sobie podgląda. Czy pamiętasz śmieszną sytuację, kiedy wpadła mucha do kisielu, a ja ryczałam jak wół, że ma zlepione skrzydełka i już nie poleci, jak dziadek na ciebie. No na pewno pamiętasz. Jeszcze wtedy nie byłaś tak stara i lepiej kontaktowałaś otoczenie, czy jakoś tak się mówi po dorosłemu. Wyjęłaś muchę i powiedziałaś, że mam się nie martwić i położyłaś ją na otwarte okno, żeby kisiel z niej spłynął, ale sprawdziłam następnego dnia i była już zdechła. Pomyślałam wtedy, że pająk siedzi w kącie, więc się ciało nie zmarnuję. Dziadek i tatuś mi przytaknęli, ale mama płakała, tylko nie wiem, czy ze smutku, czy ze śmiechu, bo z nią, to różnie, jak z tobą co tobie powiem, babciu. Czasami przytulam zabawki, bo jak już będą kiedyś wspomnieniami, to trudno takie coś uściskać. Można sobie jedynie poryczeć, że ich nie ma, więc lepiej dusić, kiedy jeszcze są. Mamę i tatę i dziadka z fajką też przytulam, póki bałaganią wokół mnie, a tylko mnie wyzywają. No mówię ci babciu. Krzyż pański z nimi mam. Tylko lalki nie przytulam, bo jest ułamana i zraniła ostrym odłamaniem moje pamiętasz, jak powiedziałam na ciebie, babcia srapcia, bo nie kazałaś mi z poduszki dalej piórek wydłubywać, a ja tylko chciałam sobie poprzylepiać i pofruwać w pokoju, ale tylko one fruwały i prawie nic nie było widać… ojeju, przeciąg, liść wleciał przez okno, ale bardziej pomarszczony od ciebie, więc nie musisz się martwić… a dziadek wtedy tak się śmiał, z tej srapci, że dostał od ciebie szturchańca i wypadła mu fajka na podłogę, a gdy się schylił… no właśnie, fajnie, że pamiętasz… pękły mu portki na tyłku, aż było słychać rozdarcie. Z wami, a szczególnie z tobą, babciu, to miałam wesoło. Jak babcię jednak najfajniej było, kiedy udawałaś wielkie lustro, w komnacie na zamku, stojąc w starej ramie okiennej, z której wystawały drzazgi, nie tylko ty, a ja w tobie się przeglądałam, bo byłam królową, tak samo starą, jak złą. Pytałam ciebie, czy jestem najpiękniejsza na świecie, a ty babciu kiwałaś, że tak, bo akurat coś tam jadłaś, a jak przestałaś, to powiedziałaś, że Śnieżka jest ładniejsza i od razu byłam Śnieżką i wybiegłam przed dom szukać krasnoludków, ale tylko sąsiad kosił trawę, więc był tylko jeden, ale sobie wyobraziłam, że jest w siedmiu osobach… a łaj, spadła mi książka na głowę. Dobrze, że mała. Chyba się za bardzo wiercę, przy pisaniu. Będę musiała pomału kończyć, bo mi się oczy trochę kleją. Nie wiem tylko, gdzie wrzucić list. Nie chcę pytać rodziców, bo to jest nasza tajemnica, że do ciebie piszę. Jeszcze by się ze mnie śmiali, że i tak nie dostaniesz… trochę zmarzłam, poczekaj chwilę……………………………………………wykropkowałam przerwę, żebyś wiedziała, że na mnie czekałaś, jak kiedyś, a ja się z tego cieszyłam, że gdzieś tam jesteś i czekasz, chyba za dużo tego czekasz, ale co tam. Ty się nie pogniewasz. Przecież wiem, A wiesz, że miałam pomysł, by ten list jak skończę, wkopać w ziemię, w naszym ogrodzie i może by wyrosła książka. Miałaś by co czytać, bo było by w niej więcej. Może inni też nawet, co tam są z tobą. A wiesz, że kiedyś spadł wazonik z mojej szafki, ale mama powiedziała, że za bardzo nerwowo wstałam i przez to spadł, lecz ja sobie myślę, że to byłaś ty. Wlazłaś do wazonika, bo przecież teraz, to już chyba więcej umiesz, kurczę, znowu mi się złamał rysik, zaraz naostrzę, tylko gdzie podziałam temperówkę, o leży tam, gdzie nie leżała, poczekaj, piszę innym, tak jak przedtem, trochę coś kręcę chyba, bo z tobą można, ty zawsze fajna byłaś, jak nie wiem na koniec prośbę. Poproś Piotrusia, by zrobił dziurę w niebie i wyskocz na białą chmurkę. Niech ci nogi zwisają, dyndaj nimi, to jutro rano ciebie zobaczę i pokiwam. Tylko żebyś nie spadła. Niech ci aniołki skrzydełka pożyczą, gdybyś jednak spadała. Ale chyba tam masz fajnie, więc bądź szczęśliwą. Może dziadek cię poszmyra w stopy, bo często wchodzi na drzewo, żeby być bliżej ciebie. Tylko nie wiem, czy mu rąk starczy. Na tle księżyca, wygląda jak wampir. Babciu, coś tobie powiem. Gdyby Jezusek marudził, że robicie w niebie burdel, to niech mu Piotruś wytłumaczy, że to tylko mała dziewczynka, tęskni za swoją babcią i chce ją chociaż na chwilę zobaczyć na chmurce, a niech to, ktoś idzie po schodach, chowam list, jutro wrzucę do pierwszej lepszej skrzynki, a resztę, to jakoś babciu załatwisz. Masz tam teraz znajomości, nie z tego z aniołkami, może podfruną i list zabiorą i tobie oddadzą. Całuję. Pa. Narka. *–– Dziecko, wyjdź z okna. Burza jest. Nie słyszysz jak grzmi?–– Mamo, coś ty. To tylko babcia puściła bąka.–– No wiesz. Co ty opowiadasz. Gdyby to babcia usłyszała, to by ci dała.–– Figę by dała. Ona miała jeszcze lepsze pomysły. Chociażby wlazła do dzwonu.–– Jakiego dzwonu? Co my z tobą mamy. Same niespodzianki.–– Cieszcie się, że macie, bo jakbym się przemieniła we wspomnienie...–– W co znowu?–– Swoje wiem i już. A Piotruś wcale nie taki święty, tyko wesoły.–– Jaki znowu Piotruś?–– Święty.–– Jeżeli taki święty jak ty i babcia, to współczuję niebu. Jak rozmawiać z dzieckiem o odchodzeniu? Jak mówić o tym, że niedługo może nie być już z nami osób, które kochamy? A jak widzi to dziecko? Oto jedna z takich historii. Na osiedlu Konwaliowym, na obrzeżach wielkiego lasu stał piękny, biały dom z czerwonym dachem. W tym domu mieszkała Ola z mamą, tatą i rodzeństwem. Dziewczynka lubiła spędzać czas na podwórku, bawiła się z siostrami w dom, gotowały zupę z liści i smażyły jajecznicę na plastikowej patelni, z jajek, które w tajemnicy przed mamą dawała im babcia Ela. No właśnie- babcia Ela, o niej nie można zapomnieć, musicie ją poznać. A była to niby zwyczajna babcia, ale nie do końca. Dla swoich wnuczek była jak królowa, dobra wróżka, czasami księżniczka a niekiedy, pod nieobecność rodziców jak trochę starsza, kochana mama. Mieszkała w starym, drewnianym domku naprzeciwko domu Oli. Kiedyś w tym domku wychowywała się jej mama. Pachniało tam drewnem, świeżymi kwiatami i jeszcze czymś, najpyszniejszymi pod słońcem obiadkami, świeżo upieczonym chlebem i ciastem truskawkowym. Babcia Ela miała siwe włosy związane w kok, była już przecież staruszką i jak to mówiła mama „przeżyła już swoje, dlatego wygląda, jakby pomalowała włosy w paski”. Przeżyła swoje? Dziewczynki nie bardzo rozumiały, co to znaczy, ale widocznie to nic złego, skoro tylko ma szare włosy i chodzi z laską. Miała okrągłą, zawsze uśmiechniętą buzię, nosiła spódnice w kwiaty, robiła na drutach szaliki i sweterki dla swoich małych dziewczynek i ciągle śpiewała. Ola najbardziej lubiła te chwile, kiedy babcia brała ją na kolana i uczyła nowych piosenek i wierszyków, o siostrzyczce i braciszku, o Ani, która ukuła się w palec różą i o babci, która nie pracuje. Czasami babcia śpiewała tez inne piosenki, najbardziej lubiła taką, która dla dziewczynek była jakaś smutna, mimo że mówiła o pałacu za górami, w którym nikt nie płacze i przemijają w nim wszystkie troski, do którego babcia się kiedyś wybierze. Ale dobry humor szybko wracał, wystarczyło, że babcia zrobiła Oli na brzuszku „Idzie raczek nieboraczek” albo zagrała w „Tosi- łapci” i powiedziała ze śmiechem, że jeszcze nigdzie się nie wybiera:) Nawet jeśli mama i tata byli w domu babcia często odwiedzała dom Oli, albo oni całą rodziną szli do babci. Ola bardzo lubiła zostawać tam na noc i spać pod puchową kołdrą tuż przy starym kominku. Dopiero niedawno przeprowadzili się z rodzicami do nowego, białego domu, wcześniej mieszkali razem z babcią. Czy zima, czy lato z babcią zawsze można było bawić się na całego. Uczyła, jak piec pyszne ciasta, przyrządzać konfitury z truskawek, sadzić kwiaty w ogrodzie. Zimą nawet lepiła z wnuczkami bałwana i śnieżki a latem zabierała nad rzekę i kupowała latające balony z Kubusiem Puchatkiem i watę cukrową. Przyszło kolejne lato, zbliżał się rok szkolny, Ola szła do pierwszej klasy. Była bardzo podekscytowana, kupiła już piórnik, zeszyty i książki. Chciała pokazać to wszystko babci Eli, jak zwykle pobiegła na ganek pod czereśnią, gdzie babcia najbardziej lubiła przesiadywać. Ola była trochę zdziwiona, gdy nie zastała tam babci. Pomyślała, że może jest w domu, nie myliła się, babcia odpoczywała na łóżku przy kominku. -Zmęczyłaś się babuniu? Pytała Ola, i pokazała jej swój nowy piórnik i książki. Babcia cieszyła się, że Ola idzie już do szkoły, miała dla niej nawet prezent, pamiętnik, w którym napisała taki wierszyk: „Gdy będziesz starą babcią Okulary na nos włóż Weź do ręki pamiętnik swój I przeczytaj podpis mój” Kochanej Oli- babcia Ela Dziewczynka bardzo się ucieszyła z tego prezentu, właśnie uczyła się pisać, a jej starsza siostra miała już taki pamiętnik a w nim mnóstwo wierszyków od koleżanek. -To wspaniały prezent babciu! Powiedziała Ola i mocno uściskała babcię. Zaczął się rok szkolny, Ola chodziła już do szkoły, każdego dnia po lekcjach biegła na ganek, żeby opowiedzieć babci co przydarzyło się jej w szkole. Od dłuższego czasu coś się jednak zmieniło, babcia nie siedziała już na ganku tylko ciągle leżała, ale zawsze uśmiechnięta i życzliwa. Troszeczkę osłabł jej głos a czasami, gdy myślała, że nikt nie widzi krzywiła twarz i cichutko mówiła, że coś ją boli. Każdego dnia była coraz chudsza i słabsza, nie piekła już chleba i nie robiła konfitury z truskawek, mimo że tata przywiózł ich całą skrzynkę. -To niepodobne do naszej babci, przecież zawsze to ona zajmowała się przygotowywaniem obiadów, robiła przetwory, i już dawno nie zrobiła nic na drutach. Żaliły się mamie dziewczynki. -A może babci znudziły się już zabawy z nami? Myślały zaniepokojone Mimo to codziennie odwiedzały babcię, przecież tak bardzo ją kochały, a ona za każdym razem obdarowywała je uśmiechem i opowiadała piękne historie, od czasu do czasu śpiewała piosenki, ale już nie tym samym, bo słabszym i łamiącym się głosem. Któregoś dnia do babci przyjechało dużo gości, ciocia Ania i ciocia Zosia ze swoimi dziećmi. Ciocia Ania i ciocia Zosia to siostry mamy Oli, wszystkie były córkami babci Eli. Ciocie rozmawiały o czymś z mamą i z tatą Oli ze smutnymi twarzami, mama ukradkiem ocierała łzy, tatuś ją pocieszał. Ola wiedziała, że nie można podsłuchiwać, ale zaniepokoiła się tym, że mama płacze. Usłyszała tylko, jak ciocia Ania mówi, że są już wyniki badań babci Eli, że ma jakiegoś raka czy coś takiego. Babcia ma raka? Zastanawiały się dzieci, bo Ola o wszystkim powiedziała rodzeństwu. Skąd go wzięła? Kupiła gdzieś prawdziwego raka? Ale po co, przecież on ma szczypce i nie jest taki miły jak kot czy pies? A może cioci chodziło o tego raczka, w którego babcia bawiła się z wnukami? Ale dlaczego mama płacze kiedy mówią o raku babci? Ola nie mogła dłużej tego znieść, gdy tylko goście pojechali do swoich domów zapytała mamę, o co chodzi z tym dziwnym rakiem babci. Mama odpowiedziała, że to chyba najwyższy czas, żeby porozmawiać z dziećmi. Tego było już za wiele, mama i tata mają tajemnicę i są jacyś smutni, na dodatek babcia jest taka słaba i nie przychodzi już domu Oli. Mama starała się mówić spokojnie i z trudem powstrzymywała łzy. Jednym tchem opowiedziała dzieciom, dlaczego ostatnio jest tak smutno i dziwnie. Okazało się, że ten rak to nie jakiś zwierzak tylko taka choroba, na którą zachorowała babcia Ela. Czasami można ją wyleczyć, ale u babci nikt jej wcześniej nie rozpoznał i teraz żadne lekarstwa już jej nie pomagają. Mama powiedziała też, że na to samo chorował dziadek Tadzio, ale Ola nie poznała go, bo zmarł tuż po ślubie mamy i taty, a kiedy ktoś umiera to przestaje już mówić, oddychać, ruszać się i wtedy trzeba go pochować na cmentarzu. A później odwiedzać jego grób, stawiać kwiatki i znicze. Ola przypomniała sobie, jak razem z babcią chodziła na grób dziadka Tadzia a babcia zaśpiewała cichutko piosenkę o pałacu, uśmiechnęła się do zdjęcia dziadziusia i pomachała tak, jakby dziadek to wszystko widział, a na zdjęciu był taki młody, uśmiechnięty i dostojny, piosenka brzmiała jakoś tak: „Tam ja mam pałac, tam poza górami…, gdzie łzy nie płyną, wszystkie troski przeminą…”. Ola nagle zrozumiała, że w tym pałacu chyba czeka na babcię dziadek Tadek i dlatego babcia nie smuciła się przy grobie, tylko uśmiechała do zdjęcia. -Czy to znaczy, że babcia też umrze? Zapytała zaniepokojona Ola. -Mama powiedziała, że każdy z nas kiedyś umrze, ale babcia przez tą chorobę umrze trochę wcześniej, niż wszyscy myśleliśmy. Mama wyjaśniła też, że rak spowodował, że babcia nie może chodzić i siedzieć na tarasie, je zupki jak dla niemowlaczka, bo ciężko jej przełykać jedzenie i prawie nie mówi, bo ten rak jest w jej brzuszku i gardle. Ola była strasznie zła na tego raka, popłakały się razem z mamą i padły sobie w ramiona. –Mamusiu, a kiedy babcia umrze? Zapytała dziewczynka. -Tego nikt nie wie Olu, ale lekarze mówią, że zostało jej najwyżej kilka tygodni życia. -Mamo, czy to znaczy, że babcia pójdzie do tego pałacu, o którym śpiewała i będzie prawdziwą królową, a dziadek królem? -Mama uśmiechnęła się przez łzy i powiedziała: -Wiesz kochanie, dla babci to miejsce, do którego pójdzie, gdy umrze przypomina pałac i na pewno wierzy, że będzie tam szczęśliwa. Słyszałaś przecież, że cieszyła się zawsze, gdy śpiewała tą piosenkę. Ona nie boi się tego, że umrze, czasami jest smutna i płacze, bo bardzo boli ją gardło i brzuszek. Ale Ty, jeśli tylko chcesz możesz jej troszeczkę pomóc, a na pewno będzie szczęśliwa. Możesz też sobie o niej przypominać, gdy popatrzysz na coś, co Ci kiedyś podarowała, na jej zdjęcie lub przypomnisz sobie któryś z wierszyków, którego Cię nauczyła. Mama i Ola poszły do domu babci tuż po kolacji, mama karmiła babcię Elę a Ola podawała jej wodę do picia. Później uczesała czarno- szare włosy babci i zaśpiewała jej piosenkę o pałacu. Na policzku babci Ola zauważyła łzy, ale zdecydowanie mocniej niż kropelki na twarzy promieniał szeroki uśmiech babci. Ola uśmiechnęła się i mocno ją przytuliła. Powiedziała, że zawsze będzie o niej pamiętać i bardzo, bardzo ją kocha i kiedyś może spotkają się w tym pałacu za górami, w którym żadna z nich nie będzie już płakać. Mijały dni, tygodnie, babcia była coraz słabsza. Pewnego dnia przyjechała karetka i zabrała babcię do szpitala. Kilka godzin później zadzwonił telefon, tata chyba przeczuwał, kto dzwoni i szybko podniósł słuchawkę. Wyszedł do drugiego pokoju, po chwili wrócił, był smutny, ale nie płakał. Zawsze powtarzał, że chłopaki nie płaczą, chociaż Ola zauważyła, że w oku kręci mu się łezka. Powiedział ze spokojem w głosie, że kilka minut temu babcia umarła. Przestało bić jej serduszko. Tata przytulił mamę, która rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtedy Ola podeszła do mamy, objęła ją i powiedziała: -Pamiętasz mamo, powiedziałaś mi kiedyś, że jeśli chcemy, aby ktoś z nami został na zawsze, nawet jeśli umrze możemy przypomnieć sobie to, co było miłe kiedy byliśmy razem z babcią Elą. Ja pamiętam wierszyk, o tym że babcia już nie pracuje i może odpoczywać i jej ulubioną piosenkę, o pałacu, już teraz babcia do niego poszła i na pewno się cieszy, za chwilę dostanie koronę i spotka się z dziadkiem Tadkiem. I mam przecież pamiętnik i ten różowy sweterek, który zrobiła mi na drutach, nie wyrzucę go nawet, jak już będzie na mnie za mały. A Tobie przecież babcia zrobiła fioletowy szalik, a z szalika się nie wyrasta mamo, możesz nosić go każdej zimy; ) Mama kolejny raz uśmiechnęła się przez łzy i pogłaskała Olę po głowie, była trochę spokojniejsza. Wieczorem rodzice powiedzieli dzieciom, co teraz stanie się z babcią. Za kilka dni miał być pogrzeb, starsza siostra Oli była kiedyś na pogrzebie wujka taty, Ola nie wiedziała jeszcze na czym to polega. Tata opowiedział jej, że podczas pogrzebu ciało babci będzie leżało w pięknej, drewnianej skrzyni, czyli trumnie, wyłożonej białym materiałem i poduszeczkami jak przystało na królową. Później na cmentarzu elegancko ubrani panowie włożą ją do wielkiego dołu i przysypią piaskiem, a na tym miejscu postawią pomnik, tak jak dla dziadka Tadka, żeby każdy pamiętał o babci Eli. Tata wyjaśnił też dzieciom, że niektórzy mogą wtedy bardzo głośno płakać, bo ostatni raz widzą babcię. Nie namawiał Oli ani jej rodzeństwa, aby szli na pogrzeb, dzieci jednak bardzo chciały pożegnać się z babcią. Na pogrzebie było bardzo smutno, wszyscy ubrani na czarno, płakali, ocierali łzy. Ola wtulona w tatę nuciła piosenkę o braciszku i siostrzyczce, której nauczyła ją babcia Ela, a gdy panowie w czarnych garniturach wkładali trumnę do dołu Ola pomachała w jej kierunku i cichutko powiedziała: -papa kochana babciu, teraz będziesz prawdziwą królową w swoim pałacu za górami! Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące. Ola często chodziła do starego domu babci żeby posiedzieć na jej łóżku przy kominku lub pobujać się w fotelu pod czereśnią. Bardzo tęskniła za babcią, nie mogła jej przytulić ale pamiętała jej wierszyki i piosenki, razem z mamą zapisały je w pamiętniku, który kiedyś dostała od babci, tak na wszelki wypadek, gdyby kiedyś miała zapomnieć którejś zwrotki; ) Gdy zakwitły pierwsze kwiaty Ola zrobiła z nich wielki bukiet i razem z mamą zaniosły go na grób babci Eli. Ze zdjęcia babcia uśmiechała się takim samym uśmiechem jak wtedy, kiedy razem robiły dżem truskawkowy albo sadziły kwiaty w ogrodzie.

kiedy babcia była mała opowiadanie